Forum INTEGRACYJNE KOŁO MŁODZIEŻY NIEPEŁNOSPRAWNEJ I CAN Strona Główna INTEGRACYJNE KOŁO MŁODZIEŻY NIEPEŁNOSPRAWNEJ I CAN

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

BEZ NIEGO

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum INTEGRACYJNE KOŁO MŁODZIEŻY NIEPEŁNOSPRAWNEJ I CAN Strona Główna -> różne tematy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Misza.Prezes
Moderator
Moderator



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 1036
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: DĘBICA

PostWysłany: Nie 13:48, 16 Paź 2005    Temat postu: BEZ NIEGO



26 lat, 5 miesięcy i 17 dni: tyle trwał pontyfikat Jana Pawła II. Dla całego pokolenia był jedynym pasterzem ich Kościoła, dla całej epoki autorytetem pokonującym wszystkie próby, niezłomnym, niezniszczalnym. Nie było do pomyślenia, że kiedyś to się musi skończyć.

Nie, 2 kwietnia 2005 o godz. 21.37 katolicy całego świata nie zostali osieroceni. Odkąd padło zapewnienie złożone apostołom w Palestynie: “Nie zostawię was sierotami”, trwa w Kościele obecność Założyciela, przechodząca na kolejnych Jego zastępców. Stąd taki spokój, kiedy odchodzą jeden po drugim, stąd każdemu konklawe towarzyszy nadzieja, a słowa “Habemus papam” niezmiennie wywołują wybuch entuzjazmu. I nie jest to cyniczny rytm świeckiej władzy, gdzie żywy król natychmiast zajmuje miejsce umarłego – to jest prawda dotykająca wieczności, dla każdego wierzącego czytelna. Minione pół roku potwierdziło tę prawdę w odniesieniu do pontyfikatu Benedykta XVI.



A jednak od tamtych wiosennych wieczorów, gdy gromadząc się pod oknami Watykanu i kliniki Gemelli, wisząc na słuchawkach telefonów, tkwiąc jak przykuci przed ekranami telewizyjnymi zrozumieliśmy, że “nasz Papież” (jak wszyscy już o nim mówiliśmy) odchodzi naprawdę – czas się przełamał. Zaczął się nowy rozdział: dla świata, dla Kościoła powszechnego i bratnich chrześcijan, dla Polski, dla kochających Jana Pawła II, których liczby nie da się oznaczyć. Od pół roku próbujemy sobie radzić z Jego nieobecnością wśród nas. Jak?

Książki, filmy i...

Wydaje się, że przede wszystkim staramy się zatrzymać go wśród siebie wszystkimi dostępnymi nam sposobami. Unieważnić odejście. Coraz lepiej umiemy przecież ocalać pamięć. Więc nadal możemy Go oglądać jakby był żywy, i słyszeć, jakby przemawiał. Kasety i filmy, zdjęcia, zapiski elektroniczne, nagrania, uruchamiane są każdego dnia w mediach, w parafiach, w domach rodzinnych. Zasypują nas tysiące albumów, w których zarejestrowany został każdy chyba moment jego pontyfikatu. Druk wciąż na nowo utrwala słowa do nas kierowane w kazaniach, homiliach, improwizowanych pozdrowieniach. Antologie, wybory cytatów, “kwiatki” wciąż biją rekordy nakładów.

A przecież jest jeszcze pamięć ludzka i zachowane w niej wspomnienia, żyjące własnym życiem. Coraz nowi autorzy wydobywają z przeszłości nieznane dotąd ułamki, z których po raz tysięczny starają się zbudować jego obecność. Coraz nowi twórcy podejmują próby zmierzenia się z Janem Pawłem II, jego wielkością i jego tajemnicą.

No i są przecież jeszcze listy. Nieprzebrane archiwum rozproszone po świecie, wśród przyjaciół, których było tysiące. Na razie w ogromnej większości niedostępne, chronione jak relikwie przed niewczesną ciekawością, udostępniane jedynie w procesie beatyfikacyjnym. Wiemy, że jest ich dosłownie morze. Tak jak upominków, znoszonych przez 26 lat z okładem do jego rąk podczas każdej audiencji, każdej wizyty i każdej podróży.

A nawet jeśli cokolwiek nie zostało utrwalone: zapisane, nagrane, udokumentowane, to istnieje w duszach i pamięci ludzi, którzy mieli szczęście chociaż na krótką chwilę znaleźć się przy nim. Każdy wynosił z tego spotkania swój świat przeżyć i nawet gdy teraz o tym nie myśli, tamta chwila żyje w nim i ma swój ciąg dalszy, o końcu, którego nikt z nas nie przewidzi.

Czy można więc powiedzieć, że chociaż od późnej godziny wieczornej 2 kwietnia zostaliśmy bez Niego i to się już nie odmieni, mamy się czego trzymać?

To prawda: żeby dalej go słuchać i mieć przed oczami, wystarczy to, co mamy. Na to, by trwała pamięć o nim, wystarczy to, co robimy: stawiać pomniki, nadawać jego imię szkołom, szpitalom, ulicom, wydawać albumy, urządzać wystawy, ogłaszać konkursy i zakładać fundacje. I świętować każdą rocznicę, tak jak to właśnie ma miejsce.

A jednak...

Odwróćmy kartę pocieszania się i pokrzepiania na stronę, na której otwiera się rachunek sumienia. Dostaliśmy bowiem – na całą epokę, na całe pokolenie – dar dla świata i dla nas w Polsce. Był z nami i dla nas prorok Boży. To nie jest prawda łatwa i prosta, jej wymiary przecież każdego z nas przerastają. Więc pytanie brzmi właśnie tak: jak ją udźwignęliśmy i co z nią teraz zrobimy?

Radość, duma i...

Myśmy się wszyscy przez cały tamten czas bardzo, ale to bardzo cieszyli. Kolejne tysiące i miliony odkrywały bowiem, że prorok jest naszą pociechą o niewyobrażalnej wręcz sile. Że każdego, kto znajdzie się przy nim, dostrzega i słucha, traktując tak, jakby tylko on istniał. Że pociesza nie skąpiąc żadnego gestu, zgadzając się na dostępność przekraczającą wszelki dystans. Że ma wzrok przenikający serce, że uśmiecha się w sposób, którego niepodobna zapomnieć. Że nie czyni różnic między nami. Że zawsze jest do dyspozycji.

To była taka radość, w której łatwo się zapominało, że na niej nie można poprzestać. Tak, nie gniewał się, gdy długotrwałymi oklaskami przerywaliśmy mu nauczanie, gdy bez końca skandowaliśmy jego imię, gdy w kółko śpiewaliśmy mu ulubione melodie. Ale to nie znaczy, że odkryliśmy najlepszą formę odpowiedzi na obecność wśród nas namiestnika Chrystusa (w dodatku przenosząc ją z entuzjazmem na następną epokę). To znaczy tylko, że pociecha, jakiej mogliśmy doznawać, miała nas zobowiązywać do takiej samej wierności Chrystusowi, jaką widzieliśmy w nim, a jego wezwania do nas nie były przekomarzaniem się, lecz wołaniami nie do odrzucenia.

Zadawał nam przecież pytania, które pozostały i na które nie można będzie nie odpowiedzieć.

Zaklinał nas, żebyśmy na serio brali to, co jest prawdą, za którą żadna cena nie jest za wysoka.

Od pierwszego dnia swojej misji do ostatniego nie zmienił swojej nauki i swojego świadectwa. Widzieliśmy z bliska, jaka jest ich cena, bo dane nam było patrzeć na jego cierpienie. Teraz nie wystarczy odpowiedzieć największym nawet pomnikiem. Ba, nasza satysfakcja ze stawiania mu kolejnych pomników gotowa zaprowadzić nas na manowce, jeśli zechcemy chlubić się naszą “wdzięcznością”...

My w Polsce bowiem nie tylko cieszyliśmy się z całego serca i całej duszy. Myśmy jeszcze byli niesamowicie dumni. Od razu zaczęliśmy śpiewać: “czy wy wiecie, że my mamy Papieża?”. My, Polacy, lepsi wskutek tego od wszystkich krajów na świecie, powołani do nie wiem jakiego wyniesienia, wszyscy próbujący jakoś się zmieścić przy nim na tym piedestale, na którym Bóg go dla świata postawił.

Owszem, wdzięczni bez miary za to, co zrobił dla swojego kraju, za którym wciąż tak tęsknił. Ale równocześnie puszczający mimo uszu niejedno jego słowo powtarzane z takim naciskiem. Najgłośniej ze wszystkich klaszczący i skandujący jego imię, ale zachowujący wszystkie podziały, spory, agresje i nienawiści wzajemnie do siebie żywione, wystawiający sobie nawzajem świadectwa moralności albo ich sobie odmawiający. Podzieleni, skłóceni, zarozumiali, mściwi, a równocześnie patetyczni i nadużywający wielkich słów bez opamiętania. Wystarczy wspomnieć 25-lecie “Solidarności”, obchodzone z jego imieniem na ustach, z nieustannym przywoływaniem słów, które o niej mówił, ale świętowane niestety także przeciwko sobie nawzajem.

A on nam zostawił Polskę na dalszą troskę i odpowiedzialność. Zostawił nam Kościół, który w świecie coraz trudniejszym dalej ma być świadectwem i znakiem zbawienia. Po śmierci ojca dzieci muszą dorośleć, i tak też ma być z nami. Nie wystarczy do tego świętowanie pamięci. Żeby go nie zawieść, sami musimy znajdować nowe odpowiedzi na dziś i na jutro. To nie znaczy, że odmówi nam swojej obecności, dalej prawdziwej. Najbliżej tej prawdy już teraz są ci wszyscy, Bogu dzięki coraz liczniejsi, którzy podjęli wielkie staranie o refleksję nad jego nauczaniem, studiując, medytując i zamieniając w postanowienia. A także wszyscy, którzy spotykają się z nim w modlitwie, w której jest na wyciągnięcie ręki. Wielkie rekolekcje sprzed pół roku były właśnie czasem modlitwy, która stała się doświadczeniem w skali świata. Spodziewana – i zapewne rychła – beatyfikacja będzie wielkim świętem jego nowej obecności. Ale czekając na nią nie uciekajmy od rachunku sumienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam
Członek mafii postowej



Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Europa Środkowa; 50°05'14''N 21°17'20''E

PostWysłany: Pią 0:32, 23 Gru 2005    Temat postu:

Już wkrótce wigilia Bożego Narodzenia. Ten dzień, większoś z nas, spędzi razem z swoją rodziną, z najbliższymi. Wieczorem wspólnie siądziemy do stołu, na którym zgodnie z tradycją znajdzie się jedno nakrycie więcej, niż jest uczestników wieczerzy. Jest ono symbolicznie przeznaczone dla niezapowiedzianego gościa... Jednak tego wieczoru może zabraknąć przy stole bliskich nam osób. Bliskich, którzy już od nas odeszli...Pamiętajmy o nich. Miejmy ich zawsze w swojej pamięci. To będą także pierwsze święta bez naszego wielkiego rodaka, Karola Wojtyły. Pamiętajmy o modlitwie za jego duszę, o którą nas tak gorąco prosił...
Przeglądając dzisiejsze wiadomości "internetowe", przez przypadek natrafiłem na artykuł o Janie Pawle II, w którym znajdował się m.in. Jego osobisty testament. Jest to bardzo wzruszający tekst. Dlatego postanowiłem umieścić go na "naszym" forum w celu przypomnienia go sobie, a także zapoznaniu się z nim przez osoby, które nie miały jeszcze tej możliwości, a chciałyby to uczynić...



Testament papieża, Jana Pawła II

W Imię Trójcy Przenajświętszej. Amen.

"Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przybędzie" (por. Mt 24, 42) - te słowa przypominają mi ostateczne wezwanie, które nastąpi wówczas, kiedy Pan zechce. Pragnę za nim podążyć i pragnę, aby wszystko, co składa się na moje ziemskie życie, przygotowało mnie do tej chwili. Nie wiem, kiedy ona nastąpi, ale tak jak wszystko, również i tę chwilę oddaję w ręce Matki mojego Mistrza: Totus Tuus. W tych samych rękach matczynych zostawiam wszystko i Wszystkich, z którymi związało mnie moje życie i moje powołanie. W tych Rękach zostawiam nade wszystko Kościół, a także mój Naród i całą ludzkość. Wszystkim dziękuję. Wszystkich proszę o przebaczenie. Proszę także o modlitwę, aby Miłosierdzie Boże okazało się większe od mojej słabości i niegodności.

W czasie rekolekcji przeczytałem raz jeszcze testament Ojca Świętego Pawła VI. Lektura ta skłoniła mnie do napisania niniejszego testamentu.

Nie pozostawiam po sobie własności, którą należałoby zadysponować. Rzeczy codziennego użytku, którymi się posługiwałem, proszę rozdać wedle uznania. Notatki osobiste spalić. Proszę, ażeby nad tymi sprawami czuwał Ks. Stanisław, któremu dziękuję za tyloletnią wyrozumiałą współpracę i pomoc. Wszystkie zaś inne podziękowania zostawiam w sercu przed Bogiem Samym, bo trudno je tu wyrazić.

Co do pogrzebu, powtarzam te same dyspozycje, jakie wydał Ojciec Święty Paweł VI. (dodatek na marginesie: Grób w ziemi, bez sarkofagu. 13.III.1992). O miejscu niech zdecyduje Kolegium Kardynalskie i Rodacy.

"Apud Dominum Misericordia et copiosa apud Eum redemptio"

Jan Paweł pp. II

Rzym, 6.III.1979.

Dopiski późniejsze

Po śmierci proszę o Msze Święte i modlitwy.

5.III.1990.

***

Wyrażam najgłębszą ufność, że przy całej mojej słabości Pan udzieli mi każdej łaski potrzebnej, aby sprostać wedle Jego Woli wszelkim zadaniom, doświadczeniom i cierpieniom, jakich zechce zażądać od swego sługi w ciągu życia. Ufam też, że nie dopuści, abym kiedykolwiek przez jakieś swoje postępowanie: słowa, działanie lub zaniedbanie działań, mógł sprzeniewierzyć się moim obowiązkom na tej świętej Piotrowej Stolicy.

***

24.II. – 1. III.1980.

Również w ciągu tych rekolekcji rozważałem prawdę o Chrystusowym kapłaństwie w perspektywie owego Przejścia, jakim dla każdego z nas jest chwila jego śmierci. Rozstania się z tym światem – aby narodzić się dla innego, dla świata przyszłego, którego znakiem decydującym, wymownym jest dla nas Zmartwychwstanie Chrystusa.

Odczytałem więc zeszłoroczny zapis mojego testamentu, dokonany również w czasie rekolekcji – porównałem go z testamentem mojego wielkiego Poprzednika i Ojca Pawła VI, z tym wspaniałym świadectwem o śmierci chrześcijanina i papieża – oraz odnowiłem w sobie świadomość spraw, do których sporządzony przeze mnie (w sposób raczej prowizoryczny) ów zapis z 6.III.1979 się odnosi.

Dzisiaj pragnę do niego dodać tylko tyle, że z możliwością śmierci każdy zawsze musi się liczyć. I zawsze musi być przygotowany do tego, że stanie przed Panem i Sędzią – a zarazem Odkupicielem i Ojcem. Więc i ja liczę się z tym nieustannie, powierzając ów decydujący moment Matce Chrystusa i Kościoła – Matce mojej nadziei.

Czasy, w których żyjemy, są niewymownie trudne i niespokojne. Trudna także i nabrzmiała właściwą dla tych czasów próbą – stała się droga Kościoła, zarówno Wiernych jak i Pasterzy. W niektórych krajach, (jak np. w tym, o którym czytałem w czasie rekolekcji), Kościół znajduje się w okresie takiego prześladowania, które w niczym nie ustępuje pierwszym stuleciom, raczej je przewyższa co do stopnia bezwzględności i nienawiści. Sanguis Martyrum – semen Christianorum. A prócz tego – tylu ludzi ginie niewinnie, choćby i w tym kraju, w którym żyjemy...

Pragnę raz jeszcze całkowicie zdać się na Wolę Pana. On Sam zdecyduje, kiedy i jak mam zakończyć moje ziemskie życie i pasterzowanie. W życiu i śmierci Totus Tuus przez Niepokalaną. Przyjmując już teraz tę śmierć, ufam, że Chrystus da mi łaskę owego ostatniego Przejścia czyli Paschy. Ufam też, że uczyni ją pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć: dla zbawienia ludzi, dla ocalenia rodziny ludzkiej, a w niej wszystkich narodów i ludów (wśród nich serce w szczególny sposób się zwraca do mojej ziemskiej Ojczyzny), dla osób, które szczególnie mi powierzył – dla sprawy Kościoła, dla chwały Boga Samego.

Niczego więcej nie pragnę dopisać do tego, co napisałem przed rokiem – tylko wyrazić ową gotowość i ufność zarazem, do jakiej niniejsze rekolekcje ponownie mnie usposobiły.

Jan Paweł pp. II

***

5.III.1982.

W ciągu tegorocznych rekolekcji przeczytałem (kilkakrotnie) tekst testamentu z 6.III.1979. Chociaż nadal uważam go za prowizoryczny (nieostateczny), pozostawiam go w tej formie, w jakiej istnieje. Niczego (na razie) nie zmieniam, ani też niczego nie dodaję, gdy chodzi o dyspozycje w nim zawarte.

Zamach na moje życie z 13.V.1981 w pewien sposób potwierdził słuszność słów zapisanych w czasie rekolekcji z 1980 r. (24.II – 1.III).

Tym głębiej czuję, że znajduję się całkowicie w Bożych Rękach – i pozostaję nadal do dyspozycji mojego Pana, powierzając się Mu w Jego Niepokalanej Matce (Totus Tuus).

Jan Paweł pp. II

***

5.III.1982.

Ps. W związku z ostatnim zdaniem testamentu z 6.III.1979 (przyp. red.: o miejscu pogrzebu) „niech zdecyduje Kolegium Kardynalskie i Rodacy” – wyjaśniam, że mam na myśli Metropolitę Krakowskiego lub Radę Główną Episkopatu Polski – Kolegium Kardynalskie zaś proszę, aby ewentualnym prośbom w miarę możności uczynili zadość.

***

1.III.1985 (w czasie rekolekcji):

Jeszcze – co do zwrotu „Kolegium Kardynalskie i Rodacy”: „Kolegium Kardynalskie” nie ma żadnego obowiązku pytać w tej sprawie „Rodaków”, może jednak to uczynić, jeśli z jakichś powodów uzna za stosowne.

JPII

Rekolekcje jubileuszowego roku 2000

(12–18.III.)

(do testamentu)

1. Kiedy w dniu 16 października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie: „zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie”. Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa. „Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję” – zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda.

W ten sposób zostałem poniekąd przygotowany do zadania, które w dniu 16 października 1978 r. stanęło przede mną. W chwili, kiedy piszę te słowa jubileuszowy Rok 2000 stał się już rzeczywistością, która trwa. W nocy 24 grudnia 1999 r. została otwarta symboliczna Brama Wielkiego Jubileuszu w Bazylice św. Piotra, z kolei u św. Jana na Lateranie, u Matki Bożej Większej (S.Maria Maggiore) – w Nowy Rok, a w dniu 19 stycznia Brama Bazyliki św. Pawła „za murami”. To ostatnie wydarzenie ze względu na swój ekumeniczny charakter szczególnie zapisało się w pamięci.

2. W miarę jak Rok Jubileuszowy 2000 posuwa się naprzód, z dnia na dzień i z miesiąca na miesiąc, zamyka się za nami dwudziesty wiek, a otwiera wiek dwudziesty pierwszy. Z wyroków Opatrzności dane mi było żyć w tym trudnym stuleciu, które odchodzi do przeszłości, a w roku, w którym wiek mego życia dosięga lat osiemdziesięciu ("octogesima adveniens"), należy pytać, czy nie czas powtórzyć za biblijnym Symeonem „Nuncdimittis”?

W dniu 13 maja 1981 r., w dniu zamachu na Papieża podczas audiencji na placu św. Piotra, Opatrzność Boża w sposób cudowny ocaliła mnie od śmierci. Ten, który jest jedynym Panem Życia i śmierci, sam mi to życie przedłużył, niejako podarował na nowo. Odtąd ono jeszcze bardziej do Niego należy. Ufam, że On Sam pozwoli mi rozpoznać, dokąd mam pełnić tę posługę, do której mnie wezwał w dniu 16 października 1978. Proszę Go, ażeby raczył mnie odwołać wówczas, kiedy Sam zechce. „W życiu i śmierci do Pana należymy ... Pańscy jesteśmy” (por. Rz 14, Cool. Ufam też, że dokąd dane mi będzie spełniać Piotrową posługę w Kościele, Miłosierdzie Boże zechce użyczać mi sił do tej posługi nieodzownych.

3. Jak co roku podczas rekolekcji odczytałem mój testament z dnia 6.III.1979. Dyspozycje w nim zawarte w dalszym ciągu podtrzymuję. To, co wówczas, a także w czasie kolejnych rekolekcji zostało dopisane, stanowi odzwierciedlenie trudnej i napiętej sytuacji ogólnej, która cechowała lata osiemdziesiąte. Od jesieni roku 1989 sytuacja ta uległa zmianie. Ostatnie dziesięciolecie ubiegłego stulecia wolne było od dawniejszych napięć, co nie znaczy, że nie przyniosło z sobą nowych problemów i trudności. Niech będą dzięki Bożej Opatrzności w sposób szczególny za to, że okres tzw. zimnej wojny zakończył się bez zbrojnego konfliktu nuklearnego, którego niebezpieczeństwo w minionym okresie wisiało nad światem.

4. Stojąc na progu trzeciego tysiąclecia "in medio Ecclesiae", pragnę raz jeszcze wyrazić wdzięczność Duchowi Świętemu za wielki dar Soboru Watykańskiego II, którego wraz z całym Kościołem – a w szczególności z całym Episkopatem – czuję się dłużnikiem. Jestem przekonany, że długo jeszcze dane będzie nowym pokoleniom czerpać z tych bogactw, jakimi ten Sobór XX wieku nas obdarował. Jako Biskup, który uczestniczył w soborowym wydarzeniu od pierwszego do ostatniego dnia, pragnę powierzyć to wielkie dziedzictwo wszystkim, którzy do jego realizacji są i będą w przyszłości powołani. Sam zaś dziękuję Wiecznemu Pasterzowi za to, że pozwolił mi tej wielkiej sprawie służyć w ciągu wszystkich lat mego pontyfikatu.

"In medio Ecclesiae" ... od najmłodszych lat biskupiego powołania – właśnie dzięki Soborowi – dane mi było doświadczyć braterskiej wspólnoty Episkopatu. Jako kapłan Archidiecezji Krakowskiej doświadczyłem, czym jest braterska wspólnota prezbiterium – Sobór zaś otworzył nowy wymiar tego doświadczenia. 5. Ileż osób winien bym tutaj wymienić? Chyba już większość z nich Pan Bóg powołał do Siebie – Tych, którzy jeszcze znajdują się po tej stronie, niech słowa tego testamentu przypomną, wszystkich i wszędzie, gdziekolwiek się znajdują.

W ciągu dwudziestu z górą lat spełniania Piotrowej posługi „in medio Ecclesiae” doznałem życzliwej i jakże owocnej współpracy wielu Księży Kardynałów, Arcybiskupów i Biskupów, wielu kapłanów, wielu osób zakonnych – Braci i Sióstr – wreszcie bardzo wielu osób świeckich, ze środowiska kurialnego, ze strony wikariatu Diecezji Rzymskiej oraz spoza tych środowisk.

Jakże nie ogarnąć wdzięczną pamięcią wszystkich na świecie Episkopatów, z którymi spotykałem się w rytmie odwiedzin "ad limina Apostolorum”? Jakże nie pamiętać tylu Braci chrześcijan niekatolików? A rabina Rzymu? I tylu innych przedstawicieli religii pozachrześcijańskich? A ilu przedstawicieli świata kultury, nauki, polityki, środków przekazu?

6. W miarę, jak zbliża się kres mego ziemskiego życia, wracam pamięcią do jego początku, do moich Rodziców, Brata i Siostry (której nie znałem, bo zmarła przed moim narodzeniem), do wadowickiej parafii, gdzie zostałem ochrzczony, do tego miasta mojej młodości, do rówieśników, koleżanek i kolegów ze szkoły podstawowej, z gimnazjum, z uniwersytetu, do czasów okupacji, gdy pracowałem jako robotnik, a potem do parafii w Niegowici, i krakowskiej św. Floriana, do duszpasterstwa akademickiego, do środowiska ... do wielu środowisk ... w Krakowie, w Rzymie ... do osób, które Pan mi szczególnie powierzył – wszystkim pragnę powiedzieć jedno: "Bóg Wam zapłać"!

"In manus Tuas, Domine, commendo spiritum meum".

A.D.

17.III.2000.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
śmieszka
Maniak postów



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Czw 20:53, 23 Lut 2006    Temat postu:

jestem po wrazeniem tego testametu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wiktoria
Moderator
Moderator



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mielec

PostWysłany: Wto 21:51, 21 Mar 2006    Temat postu:

Juz niedługo rocznica śmierci Papieża Polaka. Aż trudno uwierzyc, że minęło aż tyle czasu ... Nasza szkoła organizuje specjalną msze w rocznicę (chociaz nie dokładnie bo 2 dni wcześniej) tak aby wszyscy uczniowie mogli w niej wspólnie uczestniczyć. Czy u Was też jest cos takiego??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Misza.Prezes
Moderator
Moderator



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 1036
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: DĘBICA

PostWysłany: Wto 22:28, 21 Mar 2006    Temat postu:

Jeśli chodzi o Dębice to na pewno będzie jakaś msza... koło naszego wspaniałego pomnika:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum INTEGRACYJNE KOŁO MŁODZIEŻY NIEPEŁNOSPRAWNEJ I CAN Strona Główna -> różne tematy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin